Historia pewnej miłości. W PCM urodziła się maleńka Leah

Dzieli ich sporo – narodowość, wykształcenie, wiek, poziom życia… Ale połączyła miłość. Taka, która nie zna granic. Również tych rozumianych dosłownie.

Lidia Księska poznała Lembuke Kosiom na wakacjach w Tanzanii. Wtedy, w grudniu 2020 roku, przez myśl jej nie przeszło, że będą parą i doczekają się ślicznej, malutkiej Leah.

Dziewczynka przyszła na świat w naszym szpitalu w sobotę, 25 marca, o godz. 14.45. Ważyła 3300 gramów i miała 55 centymetrów długości. Podczas narodzin świeżo upieczonej mamie dzielnie towarzyszył tata. Przecinał nawet pępowinę. Chociaż…

- Tak naprawdę nie planowaliśmy porodu rodzinnego. Decyzja zapadła spontanicznie i absolutnie jej nie żałujemy. Nigdy nie widziałam tak szczęśliwego mężczyzny – mówi mama Leah.

Pierwsze imię dla siostrzyczki wybrała starsza córka pani Lidii, z nieistniejącego już małżeństwa. Drugie – Sainoi – maleństwo dostało po tanzańskiej babci.

Jak poznali się rodzice Leah? Ona spędzała urlop na Zanzibarze (do wylotu do Polski pozostały jej wtedy dwa dni), on sprzedawał pamiątki turystom. Najpierw była krótka rozmowa na plaży i wymiana telefonów. Później wspólne zakupy w towarzystwie jeszcze jednej osoby - poznanej tam koleżanki. I tyle.

- Zawsze myślałam trzeźwo. Miłość od pierwszego wejrzenia, motyle w brzuchu – to nie dla mnie – śmieje się pani Lidia. - Ale faktem jest, że zawsze, już od czasów nastoletnich, podobali mi się czarnoskórzy mężczyźni i chyba miałam gdzieś z tyłu głowy, że fajnie byłoby się z takim związać.

Gdy wróciła do Polski, zaczęły się rozmowy przez messenger – o rodzinie, wartościach, tym, co w życiu ważne… Lembuke pisał do niej po kilkanaście razy dziennie. Język nie stanowił bariery, bo oboje znają angielski. A po paru tygodniach pani Lidia nie miała już wątpliwości, że chce z tym mężczyzną spędzić resztę życia.

Zanim zamieszkał w Polsce, ona była w Tanzanii jeszcze czterokrotnie. Spędzali czas nie tylko na pięknych plażach, ale też w rodzinnym domu Lembuke, gdzie nigdy się nie przelewało. Dla mamy Leah nie było to jednak problemem.

- Wiedziałam od początku, jak wygląda jego sytuacja materialna. Dla mnie najważniejsze jest to, że mam koło siebie cudownego, kochającego, dobrego człowieka i - bez cienia wątpliwości - wspaniałego ojca dla naszej córeczki. Lembuke ma siedmioro rodzeństwa, którym jako najstarszy musiał się opiekować. Ma więc doświadczenie. Poza tym widzę, z jaką miłością patrzy na Leah - dodaje Lidia Księska.

Lembuke pochodzi z plemienia Masajów. Ale chociaż są z zupełnie różnych światów, oboje świetnie się ze sobą dogadują. Co ważne, łączy ich religia, bo podobnie jak pani Lidia Tanzańczyk jest chrześcijaninem. W Polsce przebywa od początku lipca 2022 roku. Na razie na podstawie wizy. Ale ślub pozostaje tylko kwestią czasu.

- Nie wiemy jeszcze kiedy, ale będzie na pewno – zapewniają zgodnie.

Lembuke uczy się powoli języka polskiego. Zna podstawowe wyrazy, jak „dzień dobry”, „proszę”, „dziękuję”... Od soboty do tego zasobu słów doszedł jeszcze jeden zwrot:

- Jestem bardzo szczęśliwy – mówi z radością w oczach.

Rodzice z córeczką

Malutka Leah

Pani Lidia i jej partner uśmiechają się do dziewczynki


Lembuke trzyma maleństwo w ramionach